W starciu wyrównanych zespołów lepszy lider z Ochli.

Czwarta kolejka zielonogórskiej klasy okręgowej zapowiadała się „arcy” ciekawie. Doszło bowiem w niej do kilku pojedynków, kto wie czy nie decydujących dla układu końcowej tabeli, wspomnianych rozgrywek w sezonie 2020/2021. Poza rywalizacją Unii Kunice z ŁKS Łęknica oraz pojedynkiem Promienia Żary z Piastem Czerwieńsk, jednym z takich spotkań była konfrontacja Alfy Jaromirowice z medialnie wykreowanym liderem po trzech kolejkach, Zorzą Ochla.
Trener Grzelczyk od tygodnia próbował studzić emocje. Wszakże pozycja prowadzącego peleton „okręgówkowy”, po trzech etapach była wizerunkowo, sprawą bezdyskusyjną, to szkoleniowiec Zorzy wskazywał, na dość przychylny dla swoich graczy terminarz rozgrywek. W pierwszych odsłonach piłkarskich nowo zainaugurowanego sezonu, piłkarze z Ochaio podejmowali teoretycznie zespoły, które bez skrupułów, można zaliczyć do poziomu będącego w piłkarskim zasięgu Zorzy. I osiągnięte rezultaty zdecydowanie na to wskazywały. Wygrana z Unią Kunice, zwycięskie derby z Drzonkowianką oraz pogrom zafundowany w meczu z Deltą Sieniawa, napawał optymizmem przed czwartą kolejką, a z drugiej strony nakazywał zachować zdrowy rozsądek w typowaniu faworyta kolejnych potyczek Zorzy Ochla. Alfa zaczęła od minimalnej porażki w Szprotawie, aby tydzień później postrzelać sobie w meczu z wojskowymi z Sulechowa. Natomiast ubiegłotygodniowy wypad do Czerwieńska zakończył się niestety klapą dla podopiecznych trenera Tomasza Urbańskiego i przegraną 0:3.
Mecz z bardzo wymagającym rywalem, jakim była ekipa Alfy Jaromirowice, w dodatku na ich obiekcie, miał dać zawodnikom i trenerom obu ekip, odpowiedź na pytanie na ile mocne w tym sezonie będą wspomniane zespoły. Napięcie przedmeczowe dało się wyczuwać już z pierwszą zapowiedzią medialną. Do boju i w szranki ruszyli kibice Alfy i Zorzy. Poszło na utarczki słowne. Zorza zdawała sobie sprawę ze zbyt optymistycznego i wygórowanego wykreowania jej na lidera ligowej tabeli. Z kolei Alfa zapowiedź meczu z Zorzą odebrała jako przyjazd Ochli po swoje i z góry założone trzy punkty na korzyść gości. Mimo, iż trener Zorzy przestrzegał przed hurra optymizmem i klasyfikacją meczu w kategoriach łatwego i przyjemnego spotkania.
Co się okazało rację miał szkoleniowiec Zorzy. Przyjezdni bowiem napotkali w niedzielne popołudnie zespół gospodarzy zdeterminowany i ambicjonalnie nastawiony na zdobycz punktową. Alfa miała w tym dniu pomysł na grę. Było nim zorganizowanie świetnego bloku defensywnego oraz po rozbiciu ataków gości, błyskawiczne przejście do ofensywy. A w niej ogromny udział miał napastnik Alfy – Dariusz Iwaśków. Każde niedokładne zagranie Ochli w strefie ataku, zakończone przechwytem, doprowadzało do błyskawicznego przejścia z obrony do ataku w wykonaniu Alfy. I gdyby lepszy celownik Pana Darka, to właśnie Alfa mogła schodzić do szatni z dwubramkowym prowadzeniem. Niestety stuprocentowa sytuacja z 21 minuty spotkania oraz 34, kiedy to Alfa wyprowadziła wzorowe kontry na bramkę Zorzy, nie dała upragnionego prowadzenia gospodarzom.
Goście w pierwszej połowie zdecydowanie lepiej operowali piłką w ataku pozycyjnym. Akcje z ich strony miały określony zamiar i pomysł i również kończyły się groźnymi dośrodkowaniami. Po dwóch z nich Zorza mogła prowadzić, jeśli nie dwoma bramkami, to z pewnością jedną. Jednak ani główki po dośrodkowaniu Łukasza Janusa i Sebastiana Hirsza w wykonaniu Kamila Konopackiego oraz Tomiego Zajączkowskiego, nie zaskoczyły dobrze dysponowanego w tym dniu golkipera Alfy.
Trzecią sytuację w pierwszej odsłonie mogliśmy ponownie obserwować zarówno po stronie Alfy jak i rycerzy z Ochaio, co tylko potwierdziło przekonanie o spotkaniu dwóch wyrównanych piłkarsko zespołów. Najpierw 38 minuta meczu i kapitalne rozegranie akcji w wykonaniu Kamila Konopackiego oraz Konrada Bargieła. Szybka gra na jeden kontakt doprowadza do wypuszczenia w sytuację sam na sam z bramkarzem Alfy, „ochlańskiego CR7”. Niestety „Crystiano” Bargieł trafia w tej sytuacji tylko w boczną siatkę gospodarzy. Chwilę później błyskawiczną kontrę wyprowadzają „Dar Bolanie”. Dośrodkowanie w pole karne jest na tyle niebezpieczne, iż do piłki na 6 metrze dopada nie kto inny jak wspomniany wcześniej, Darek Iwaśków. Bierna postawa defensorów Ochli, umożliwia oddanie uderzenia na bramkę Zorzy. Całe szczęście minimalnie niecelnego. Do przerwy zatem rezultat 0:0.
A po przerwie byliśmy świadkami rozgrywki tzw. piłkarskich szachów. Trener Zorzy nieco odbiegł od tradycyjnych już swoich scenariuszy zakładających wypuszczenie zaraz po przerwie, świeżych strzelb i młodych wilków. Powodem była prawdopodobnie postawa zawodników desygnowanych do boju od pierwszej minuty meczu. Świetną partię w tym dniu rozgrywał młody pomocnik Zorzy – Tomi Zajączkowski. Ogromny spokój oraz doświadczenie głównie w kreowaniu ataku pozycyjnego to z kolei wkład nestora lubuskich boisk Tomasza Wasielewskiego. I właśnie ten ostatni ze wspomnianych cichych bohaterów w 48 minucie meczu wykłada prostopadłe zagranie Kamilowi Konopackiemu. Grający w tym meczu na pozycji „9”, Konopacki z zimną krwią łapie golkipera Alfy na wykroku i uderzeniem przy dłuższym słupku wyprowadza gości na prowadzenie.
Bramka otworzyła furtkę do rozpoczęcia taktycznych szachów. Do boju powołani zostali na murawę od 55 minuty zawodnicy rezerwowi, dając nadzieje trenerowi Ochli, na zwiększenie intensywności w grze ofensywnej. Szkoleniowiec Alfy również nie spał i nie czekał zbyt długo na korekty personalne. Strata bramki spowodowała, iż na plac gry desygnował swojego „jockera”. Był nim ofensywny pomocnik Adrian Cebula. I tak od 56 minuty mogliśmy obserwować do czego zdolny jest pomocnik Alfy. Pierwszą akcją już dał sygnał, że na prawym skrzydle gospodarzy będzie się dużo działo do końca meczu. W 61 minucie, Cebula wychodzi zwycięsko z pojedynku 1×1 z defensorem Zorzy, Radkiem Słoneckim. Ten łapiąc się ostatniej deski ratunku powala Cebulę do parteru. W sytuacje tej zapachniało nieco teatrzykiem, a zaprezentowana scena urwanej nogi, na którą bez większych problemów nabiera się Pan Arbiter spotkania, wywołuje wzrost napięcia na ławce trenerskiej Ochli. Z teatru dramatycznego z nagrodą w postaci żółtego kartonika wychodzi obrońca Zorzy, Radek Słonecki. Widząc całe zajście trener Grzelczyk natychmiast reaguje zmianą w ustawieniu. Na boisku pojawiają się Tomir Kijowski oraz Oskar Blinkiewicz. Plan taktyczny, zmiana ustawienia zespołu, sprawdzał się do 64 minuty spotkania. Wówczas Pan sędzia kolejny raz nabiera się, kierując chyba tylko emocjami, w świeżej odsłonie teatralnej sztuki. Tytuł wystawionego dramatu „Jak upaść, aby stracić już dwie nogi, ręce i kręgosłup?” reżyserii oczywiście, Adriana Cebuli. Tym razem za oklaski nawołujące do „bisu” nagrodę teatralną, czyli żółty kartonik otrzymuje kapitan gości Łukasz Janus. Katastrofalna w skutkach akcja miała miejsce chwilę po teatralnej premierze Cebuli.
W 65 minucie strata pod polem karnym Alfy i gospodarze długim podaniem, wyprowadzają napastnika Jaromirowic na czystą pozycję. Początkowo wydawało by się, iż całość zagrożenia defensorzy Zorzy są w stanie zapobiec, bez większych problemów dopadając do pędzącego ku bramce Ochli, rywala. Niestety mogło tak być przy nieco aktywniejszej postawie golkipera Ochli. Numer jeden w bramce gości zanotował drzemkę. Zamiast grać wysoko tuż za linią swojej obrony, bramkarz Ochlan został nieco w blokach. Utrudniło mu to start do piłki zagranej bezpośrednio w kierunku napastnika Alfy. Moment zawahania, oraz błąd w ustawieniu doprowadza do sytuacji, w której bramkarz gości dopada w końcu do snajpera gospodarzy. Niestety w tym momencie nie pozostaje mu nic innego jak postawić wszystko na jedną kartę. Ta ma barwy nieco krwisto – czarne. Zawodnik Alfy zostaje powalony w polu karnym niczym rażony piorunem byk. Przewinienie jest na tyle bolesne, że skutkuje nie tylko bezdyskusyjnym rzutem karnym, lecz żółtą kartką dla Tomasza Olichwera oraz kontuzją napastnika Alfy.
Zatem w 65 minucie po rzucie karnym gospodarze doprowadzają do remisu. Od tego momentu na boisku mieliśmy do czynienia z meczem walki i prób zaskoczenia wzajemnego w postaci wyprowadzonych kontr zarówno po stronie Alfy jak i Zorzy. Determinacja w walce o trzy punkty była widoczna w szeregach Jaromirowic i zawodników Ochli. Ta wydawało by się patowa atmosfera, gdyż ani jedni, ani drudzy nie potrafili przełożyć dobrze rozpoczętych kontr na decydujące oddanie uderzenia na bramkę rywali, miała trwać do końca meczu. Zapachniało pierwszym remisem zarówno dla Alfy jak i Zorzy. Nic z tego. Od czego na boisku ma się w talii takiego asa jak Michał Szwabowicz.
91 minuta spotkania akcja „Va Bank”, a w roli głównej Gang Grzelczyka. Przechwyt w środkowej strefie Piotra Godzisz i kapitalne prostopadłe zagranie do wbiegającego w pole karne Michała Szwabowicza. Szajba staje „oko w oko” z bramkarzem Alfy. Ławka trenerska Zorzy podskakuje w geście triumfu. Szkoleniowiec Alfy łapie się tylko za głowę. Na chwilę czas się zatrzymał w jaromirowickim lesie. Szwabowicz nie uderza, doprowadzając kibiców do konsternacji. Okoliczni obserwatorzy przecierają oczy ze zdumienia. Zanim jednak zdążyli przetrzeć gałki oczne drugi raz, dochodzi do sytuacji bez precedensu. Skrzydłowy Zorzy bowiem kładzie na ziemi linię defensywy Alfy oraz golkipera Jaromirowic. Zimna krew w momencie kiedy sędzia ma już gwizdek w ustach i zapowiada koniec meczu na pewno budzi szacunek. Wysłani na leżakowanie obrońcy gospodarzy zapominają, że w polu karnym jest jeszcze jeden „lisek łakomczuszek na bramki”. Właśnie dostrzega go Szwabowicz i wykłada piłkę tuż pod nogi wspomnianego „chytruska” Oskara Blinkiewicza. Napastnik gości dokłada tylko dechę i dobija lokalny zespół. Wydziera zwycięstwo z ust Alfy. Ba zabiera im nawet mały, ale upragniony w konsekwencji przebiegu całego meczu, punkt. Złość i mocne zdenerwowanie po stronie gospodarzy, a na drugim biegunie, euforia i radość po doprowadzeniu do szczęśliwego finału.
Teraz obie ekipy czeka kolejka numer pięć. Do Ochli przyjeżdża grupa „napromieniowana” czterema zwycięstwami i określana jako „żelbetonowy”, już nawet nie murowany, faworyt do awansu o klasę wyżej. Mamy nadzieje, iż czekają nas nie mniejsze emocje, jak te oglądane w niedzielne popołudnie w Jaromirowicach. Z kolei Alfa udaje się na wyjazdową potyczkę z beniaminkiem z Zielonej Góry, zespołem Chynowianki Chynów. Z pewnością podrażnieni piłkarze Alfy będą chcieli udowodnić, iż mimo słabego początku ligi, stać ich na powrót na zwycięską ścieżkę.